Jak dziś podaje Dziennik Gazeta Prawna, w połowie czerwca ma odbyć się II czytanie projektu ustawy o uldze podatkowej dla zbierających na emeryturę w ramach IKE.
Jej wysokość jest planowana na 4.800 zł rocznie. Wpłaty na IKE do tej kwoty podatnik mógłby odpisać od dochodu w danym roku. Jeśli jesteśmy opodatkowani wg I progu, który wynosi 18%, oznacza to, że przysługiwałby nam zwrot podatku równy nawet 0,18*4800 czyli 864 zł.
To prawie tak, jakbyśmy wpłacając 3.936 zł, dostawali na emeryturę dodatkowe 864 zł czyli prawie 22% zysku na start (4800-864=3936; 864/3936=22%).
Jeśli część naszych dochodów kwalifikuje się na podatek 32%, zwrot podatku wyniósłby już 1.536 zł. Oznacza to 47% zysku na start na naszą emeryturę (4600-1536=3264; 1536/3264=47%).
Za ustawą są posłowie PiS, SLD i PSL a przeciw PO. Zdaniem posła PSL, kwota odpisu może być zbyt wygórowana ale to będzie przedmiotem rozmów międzypartyjnych.
PO nie popiera projektu ze względu na to, że jego skutkiem będzie uszczuplenie dochodów podatkowych budżetu. Zdaniem Magdaleny Kochan z PO, oszczędzanie na emeryturę jest indywidualną sprawą każdego obywatela i tak jak państwo nie dopłaca do wycieczek, tak nie powinno dawać dodatkowych ulg podatkowych. Państwo zapewnia minimalne emerytury, na które są już pobierane składki.
Myślę, że ze strony opozycji jak i PSL, projekt ustawy i ewentualne wprowadzenie ulgi jest klasyczną kiełbasą przedwyborczą. Stronnictwa popierające ustawę, mają dość głosów na jej przeforsowanie.
Jeśli ulga przejdzie, IKE prawdopodobnie bardzo się upowszechnią. Każdy zarabiający na etacie a zwłaszcza samozatrudniony, będzie wpłacał kwotę odpowiadającą przynajmniej limitowi podlegającemu uldze podatkowej. Będzie to tym bardziej opłacalne, jeśli mamy niewiele lat do emerytury i w perspektywie ok. 5-10 lat będzie można wypłacić zebrane pieniądze wraz z zyskiem i bez podatku.